I anioły mają doły

Śniadanie jemy przy starej pustelni. Wiatr zdmuchuje nam papiery z kanapek, zatrzymują się na parkanie. Próbuję je zebrać i okazuje się, że mogę poruszać się tylko na czworakach. Przemek śmieje się ze mnie, ale ten śmiech nie wychodzi mu na dobre. Wiatr porywa tym razem jego rzeczy i on też ma problem z dwunożnym przemieszczaniem się. Drobny, przenikliwy deszcz na przemian ze palącym słońcem – co wyschliśmy, to nas znów zmoczyło. Na koniec kryzys dopadł całą naszą czwórkę. Przemek mówi: nawet anioły mają doły. 
Przemek pochodzi ze wschodniej Polski i ma to, co najbardziej fascynujące w mężczynach z tamtych stron. Są oni tak twardzi, że przeszliby przez Syberię w kapciach – a jednocześnie tak czuli i wrażliwi, że płaczą przy dźwiękach hymnu narodowego. I nie kryją tych łez.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwszy dzień na szlaku

Miasto skał/biały Renault Kangoo

Po drodze na Fisterrę